piątek, 11 września 2015

I HATE MY BODY.

   Przepraszam, że dosyć długo nie pisałam. Miałam kryzys i JADŁAM. I to ile! Ale już wróciłam. Wczoraj mi się udało. A to jest najważniejsze. Jeden dzień się uda i już jest z górki. Chyba. Dzisiaj też dobrze idzie. Mam nadzieję, że tak będzie do końca dnia. Musi być. I tak do niedzieli, czyli po około 700-800 kcal. A w poniedziałek SGD. I mam nadzieję, że w końcu uda mi się przejść ta dietę bez zawalania. Z tego co kojarzę to do 20 dnia mi się udało...chyba. I to z kilkoma dniami, w których mi nie wyszło.
   Musze być chuda... Mam takie jedno zdjęcie, chyba z 2013 roku, kiedy to były 3-4 miesiące w pro-anie. Nie jestem tam chuda, ale...wyglądam na nim na taką "wymarniałą". Po oczach to widać. Pamiętam te czasy. Wtedy to byłam w 100 % pochłonięta odchudzaniem i napady nawet nie wchodziły w grę. A teraz? Teraz jest do dupy. Tak jak w 2014 roku, w lutym miałam 4-5 dni zawalania tak cały czas jem. I waga nie spada. Wzrosła tylko o 3-4 kg.
   Ale teraz mi się uda. W listopadzie półmetek. Więc mam do czasu schudnąć. I to zrobię. Będę ważyć te pieprzone 47 kg. Trzymajcie kciuki. Błagam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz